Skocz do zawartości

Tocti

Użytkownik

Aktywność reputacji

  1. Cho na burgera
    Tocti otrzymał reputację od CukierkowyMario[Moderator] Clueey   
    Jestem na TAK
    +wiek
     
    +uczciwość i pracowitość 
     
    +staż
  2. Cho na burgera
    Tocti otrzymał reputację od Clueey[Moderator] Clueey   
    Jestem na TAK
    +wiek
     
    +uczciwość i pracowitość 
     
    +staż
  3. Puchar przegrywu
    Tocti przyznał reputację dla elo elo 350[Moderator] Clueey   
    Lubię Cię, ale niestety jestem na nie :v
    Nie pamiętasz tego +1 od Bezziego, o które były spore dymy, tego na początku kwietnia, które zostało usunięte z Twojego oraz mojego konta? :p
    Ostatnio mało Cię na tym forum, bez urazy ale w redakcji mało rzeczy ostatnio, do tego ile było czekania na wywiad z Joolzem? Dodatkowo wciąż czekam na opinię o nim, a dałem odpowiedź ponad miesiąc temu.
    Dostałaś wczoraj awans na RN, moim zdaniem powinnaś dążyć do tego, aby redakcja żyła, a nie składać podanie na moda forum, wiem że napisałaś, że nie olejesz tej funkcji ale to wyjdzie w praniu
    Jedynym plusem jest ładna rozpiska, oraz BEZKONFLIKTOWOŚĆ Twojej osoby
    Pozdrawiam i powodzenia.
  4. Serduszko
    Tocti przyznał reputację dla ClueeyOpowiadanie - ,,Choroba nie wybiera''   
    ,,Choroba nie wybiera’’
    Bohaterzy tego opowiadania są fikcyjni, lecz historia oparta jest na faktach, wydarzyła się naprawdę. 
       Była niedziela. Świergot ptaków wskazywał na to, że właśnie budzi się kolejny, pełen wyzwań dzień. Klara otworzyła oczy. Na zegarze dochodziła godzina 7:30. Zazwyczaj nie wstawała o tej godzinie, lecz tym razem postanowiła się przełamać. Wstała, poszła do toalety, wzięła poranny prysznic, umyła zęby, uczesała włosy, zrobiła makijaż, jednakże coś jej nie pasowało, ta głucha cisza, która rzadko w jej domu o tej porze panowała była dla niej wielkim zdziwieniem, przecież o tej godzinie jej ojciec dawno już nie spał, siedział w kuchni, popijając kawę rozwiązywał krzyżówki lub oglądał telewizję. Tym razem nie. Dla Klary było to bardzo podejrzane, aczkolwiek uznała, że każdy może mieć gorszy dzień i może chcieć dłużej pospać. Ba! Sama potrafiła spać do 13:00. Widząc, że w domu nic się nie dzieje, wszyscy śpią, postanowiła posprzątać trochę, aby odciążyć mamę. Minęły dwie godziny, a dom błyszczał jak nigdy. Na zegarze wybiła godzina 9:20. Przyszedł czas na śniadanie. Przygotowała kanapki dla całej rodziny, a także zaparzyła kawę i herbatę. Zawołała na posiłek rodziców oraz swoich dwóch starszych braci. Do stołu usiedli wszyscy prócz jej ojca. Klara stała się jeszcze bardziej podejrzliwa.
    - Mamo, a co z tatą? Nie przyjdzie? - zapytała.
    - Tata źle się czuję, kochanie, chciał jeszcze chwilę poleżeć, na pewno niedługo przyjdzie. - odparła stanowczo matka.
    - Może tata potrzebuje lekarza? W końcu nigdy nie mówił nikomu o tym, że źle się czuję, to jest naprawdę dziwne. - powiedziała Klara.
    - Myślę, że ojciec ma po prostu zły dzień, nie przejmuj się, zjedzmy na spokojnie śniadanie, wszystko będzie dobrze. Jeżeli tata poczuje się gorzej na pewno pójdziemy z nim do lekarza. - odpowiedziała mama.
    - Mam nadzieję, że się nie mylisz, mamuś. Smacznego.
    - Dziękujemy. - odpowiedzieli wszyscy obecni.
    Wszystkim tak smakowały kanapki wykonane przez Klarę, że nic nie zostało. Biedna zamartwiała się dalej. Podczas, gdy jej mama sprzątała po śniadaniu, ona postanowiła jednak zajrzeć do sypialni rodziców i skontrolować czy z tatą na pewno jest wszystko w normie. Powoli rozszczelniła drzwi, ukradkiem zajrzała do środka, ujrzała tatę leżącego w łóżku. Pomyślała, że musi z nim porozmawiać.
    - Dzień dobry, tato, mama mówiła, że źle się czujesz, jest już lepiej? Nie przyszedłeś nawet na śniadanie, nie wstałeś wcześnie rano, a to do ciebie niepodobne.
    - Nie mam ochoty rozmawiać. Wyjdź z mojego pokoju. - odparł
    - Ale tato...
    - Wyjdź powiedziałem!
    Zastosowała się do próśb ojca, przecież nie będzie robić nic na siłę. Opuściła pokój, poszła do łazienki, by poprawić rzęsy. Usłyszała, że ktoś zakluczył się w pokoju, od razu pomyślała o tacie. Musiała to sprawdzić. Kolejny raz podeszła do drzwi, ale próbując je otworzyć zorientowała się, że są one zamknięte na klucz. Przeraziła się.
    - Tato! Otwórz te cholerne drzwi!
    - Nie mogę, boję się - cichym głosem odrzekł ojciec.
    - Ale.. tato.. czego się boisz? - postanowiła spytać dziewczyna.
    - Słyszę głosy! Widzę go! Nie róbcie ze mnie głupka!
    Już wtedy wiedziała, że coś jest nie tak. Ewidentnie z jej tatą działo się coś niedobrego. Powiedziała o tym mamie.
    - Mamo, tata zamknął się w pokoju i nie chce się odkluczyć, twierdzi, że się boi i że ktoś tam jest!
    - Klara, ojciec od paru dni bardzo dziwnie się zachowuje, zauważyłam to ja, ciocia i wujek, z tatą dzieje się coś złego. Musimy załatwić numer do psychiatry.
    Tata Klary był alkoholikiem. Nigdy nikt z jej rodzeństwa, nawet ona, nie traktował go jako ojca, był dla nich całkiem obcy, nigdy nie dało się z nim porozmawiać, był bardzo oschły dla nich, lecz tego dnia wszyscy się o niego martwili, w końcu to jeden z najbliższych członków ich rodziny. Jeszcze tego samego dnia mama zadzwoniła do siostry ojca z zapytaniem o numer do dobrego psychiatry, ciotka musiała go posiadać, ponieważ jej syn, a kuzyn Klary, choruje na nerwicę i jest pod obserwacją tego lekarza.
    - Cześć, Magda, mogłabyś mi podać numer do tego psychiatry, do którego chodzi Jasiu?
    - No witaj, Aniu, oczywiście, a coś się stało? - spytała zmartwiona ciotka.
    - Tak, Paweł się bardzo dziwnie zachowuje, ostatnio odstawił alkohol, a jak wiesz pił codziennie na umór i obawiam się, że to właśnie mogą być tego skutki. Zamknął się w pokoju, ma omamy wzrokowe i słuchowe, bardzo się o niego martwimy.
    - Ojej.. to naprawdę ciężka sytuacja, już podaję, masz coś do pisania?
    - Tak mam, możesz dyktować.
    - 698..
    - Mhmm..
    - 096..
    - Ehem..
    - 567, zapisałaś czy coś powtórzyć?
    - Ok, chyba mam wszystko. 698 096 567, zgadza się?
    - Tak. No dobrze, Aniu, ja mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, zadzwoń do tego psychiatry, jest bardzo sympatyczny i potem napisz mi SMSa co powiedział. Trzymajcie się ciepło. Pa.
    - Nie ma sprawy. Dziękuję. Pa.
    Wydawałoby się, że już wszystko załatwione, numer do psychiatry jest, wystarczy tylko zadzwonić, aczkolwiek mama Klary stwierdziła, że zrobi to na drugi dzień, ponieważ było już południe, godzina 15:00, a nie wiedziała, do której lekarz odbiera telefony w gabinecie. Powolnie mijał ten dzień dla całej rodziny. Klara dalej myślała co jest z jej tatą, uświadomiła sobie, że może on mieć chorobę psychiczną, bo przecież jej dziadek - ojciec jej ojca, również miał takie objawy, był nawet w szpitalu psychiatrycznym, babcia wypisała go na żądanie, bo bardzo tęsknił za domem, a ten jakiś czas później popełnił samobójstwo, powiesił się przy ich domu, w budynku zwanym ,,budą''. Myśl, że gwóźdź, na którym zawisł jej dziadek dalej jest w tej budzie przyprawiał ją o dreszcze. Przypomniała sobie, że tata ostatnio napominał o nim w rozmowie z jej bratem, że on również tam skończy, że jego życie nie ma sensu, wykończy się. Wtedy nikt tego nie brał na poważnie i to był właśnie największy błąd.
       Nastał nowy dzień, poniedziałek, właściwie początek tego dnia był powtórką wczorajszego, ten poranek wyróżniało tylko to, że mama Klary zadzwoniła do lekarza i opowiedziała mu wszystko po kolei, to, że tata zamyka się w pokoju nie chcąc nikogo do niego wpuścić oraz o wszelakich omamach słuchowych i wzrokowych, które doświadczył w ostatnim czasie. Psychiatra zadeklarował, że przyjedzie w celu zbadania ojca w ten sam dzień pod wieczór, około godziny 18:00. Wszyscy ucieszyli się, że dowiedzą się co jest z tatą nie tak, aczkolwiek fala szczęścia szybko opadła. Paweł dowiedział się o tym, że Ania zadzwoniła do lekarza psychiatry i postanowił, że ucieknie z domu. Zaczęła się wielka gonitwa, mama Klary z jej bratem ledwo zdążyli go złapać i uspokoić. Podczas rozmowy z lekarzem, ten rzekł jej, że jeżeli ojciec będzie wykazywał jakąkolwiek agresję lub będzie chciał uciekać mają od razu dzwonić na pogotowie - tak też zrobili. To już nie był ich tata, coś w niego wstąpiło, był zupełnie inny, miał ich za wrogów, a przecież nikt nie chciał go skrzywdzić, chcieli mu tylko pomóc. Na karetkę czekać trzeba było 2 godziny, paranoja, przez cały ten czas kobieta z synem musiała trzymać swego męża, by ten nie uciekł, to mogło skończyć się tragicznie. Po długim oczekiwaniu przyjechała karetka. Wraz z ratownikami medycznymi cała rodzina udała się z korytarza na dole na górę do kuchni. Usiedli.
    - Dzień dobry, co się stało? - spytał jeden z ratowników mamę Klary.
    - Dzień dobry, z moim mężem od paru dni dzieje się coś niedobrego, nic nie je, nie pije, inaczej się zachowuje, ma różnego rodzaju lęki oraz omamy, dziś próbował nam uciec z domu, by uniknąć wizyty psychiatry. - odparła.
    - Proszę odwołać tego psychiatrę, prawdopodobnie przewieziemy pani męża do szpitala psychiatrycznego.
    - Dobrze, już dzwonię do niego, ale do szpitala psychiatrycznego?! Myśli pan, że jest aż tak źle?
    - Obawiam się, że tak, aczkolwiek najpierw musimy zbadać tego pana. Zapraszam, pójdzie pan z nami do karetki - odpowiedział ratownik.
    Tata Klary nie stawiał oporów, poszedł z nimi. Chyba jeszcze wtedy był świadomy, że to może mieć duży wpływ na to co się dalej stanie. Z każdą kolejną sekundą i minutą nieobecności ojca i ratowników przez myśl przelatywały wszystkim różne wersje wydarzeń, np. co jeżeli ma jakiegoś guza? może jakiś wylew? może depresja? Nikt jednak nie zgadł. Ratownicy wykonali podstawowe badania, podali ojcu Klary jakieś leki na uspokojenie, po czym wrócili na górę wraz z nim i pokazali im wyniki. Teoretycznie wszystko było w normie, według ratowników Paweł nie nadawał się do szpitala psychiatrycznego. Kazali znowu zadzwonić do psychiatry i umówić się na wizytę, najlepiej jeszcze w ten sam dzień. Mama Klary powiedziała, że dopiero co go odwołała, zaś ratownik nalegał, aby ta zadzwoniła, a on sam z nim porozmawia na ten temat i to wszystko wyjaśni. Tak też zrobił, tym razem wizyta miała odbyć się u lekarza w gabinecie, nie u nich w domu, o godzinie 19:00. Ratownicy udali się na dalszą służbę, rodzina podziękowała za pomoc. Paweł - ojciec Klary, w końcu coś zjadł i napił się wody po czym stwierdził, że idzie się zdrzemnąć, dał swojej żonie buziaka w policzek po czym udał się do sypialni. Spał do godziny 18:10, chwilę później wstał z łóżka i poszedł usiąść na fotel w kuchni. Ania - mama dziewczyny, prosiła go, aby ten zaczął się powoli ubierać, gdyż niedługo będą musieli zbierać się na wizytę. Jej mąż zaś odmawiał, nie chciał, twierdził, że oni chcą go uwięzić, zrobić z niego wariata. 
    - Paweł, do cholery, chodź już, ubieraj się, nie daj się prosić, musimy wiedzieć co jest z tobą, lekarz przypisze ci potrzebne leki, aby było ci lżej. - zapewniała Ania.
    - Nigdzie nie jadę. Nie zrobicie ze mnie głupka. - odpowiedział zbulwersowany mąż.
    - My naprawdę nie chcemy dla ciebie niczego złego, chcemy ci pomóc, proszę cię, chodź.
    - Nie i koniec.
    - Jeżeli kochasz mnie i nasze dzieci to musisz tam jechać, nie możesz tak lekceważyć swojej choroby, zrób to dla nas.
    - Dobrze, ale obiecaj mi, że będziemy tam tylko chwilę.
    - Zapewniam Cię, kochanie, lekarz tylko przypisze ci leki i jedziemy do domu.
    Pojechali więc, dzieci niecierpliwiły się w domu, martwiły się, że może być naprawdę źle. Ich rodziców nie było około godziny, niby niedużo czasu minęło, ale czekając na tak ważne wieści wydaje się jakby to była wieczność. Przyjechali do domu, weszli na górę, usiedli w kuchni. Klara po chwili przyszła i zaczęła rozmowę. 
    - No cześć, i jak tam tato? Lekarz przypisał Ci jakieś tabletki?
    - Tak, przypisał, mam nadzieję, że pomogą.
    - Klaruniu, nalej tacie może trochę wody? - wtrąciła się mama.
    - Nie, ja nie chcę wody. - oznajmił ojciec.
    - Jest już późno chodźmy spać, weź jeszcze tylko tabletki, tato, nie zapomnij. - poprosiła Klara.
    Dziewczyna udała się do swojego pokoju, do łóżka, rodzice zostali w kuchni. Mama podała tacie leki, wydawało się, że wszystko jest w porządku. Dobrze powiedziane: ,,wydawało’’. Rodzice poszli do sypialni. Wszyscy usnęli koło godziny 22:00.
       Minęły dwa dni, była środa, dzień zaczynał się dobrze, rzec można byłoby, że jest dużo lepiej, aczkolwiek ta myśl nie utrzymała się długo. Mama Klary była w pracy, zaś sama dziewczyna była w szkole, w domu byli tylko jej bracia i tata. Na zegarze dochodziła 11:00, gdy jej ojciec znów zakluczył drzwi i tym razem zabarykadował je także krzesłami, nie było możliwości wejścia tam. Otworzył okno, zaczął krzyczeć do sąsiadów, wołać o pomoc, wykrzykiwał różne bzdury:
    - HALO! Proszę mi pomóc! Oni mnie trują! Chcą mnie zabić! Pomóżcie! Błagam!
    Jeden z braci był przerażony, nie wiedział co ma zrobić, próbował dostać się do środka, bał się, że jego ojciec wyskoczy przez to okno, popełni samobójstwo.
    - Ojciec! Otwórz te za*****e drzwi! Nie rób nic głupiego! Zamknij to okno! - krzyczał przez drzwi.
    - Nie otworzę! Chcecie mnie wszyscy zabić! POMOCY! - dalej nawoływał z okna.
    Brat stracił cierpliwość, wykonał telefon do swojej mamy, aby ta wróciła szybko do domu, zadzwoniła do psychiatry, u którego byli parę dni wcześniej oraz wezwała pomoc. Tak też zrobiła, zadzwoniła do sąsiadów - bardzo dobrych znajomych ojca, aby przybyli z pomocą. Przybiegli od razu po odebraniu telefonu, również byli zaniepokojeni takim zachowaniem ze strony swojego Pawła. Pan Józek - jego przyjaciel, a zarazem sąsiad, postanowił, że spróbuje na spokojnie dostać się do środka. Zaczął pukać w drzwi.
    - Paweł, to ja, Józek, weź otwórz te drzwi, porozmawiaj z nami, nie rób głupot. - spokojnie prosił kolega ojca.
    - Józek?! Co ty tutaj robisz? No... dobra, wyjdę, ale nie róbcie mi nic złego.
    - Nie bój się, nikt nie chce zrobić tobie nic złego.
    Tata Klary odstawił krzesła, które barykadowały drzwi, odkluczył je, po czym wyszedł. Wszystkim domownikom oraz przybyłym spadł kamień z serca, teraz mogli być pewni, że nie wyskoczy przez to okno, nie zrobi nic co mogłoby zagrażać jego życiu. Postanowili z nim porozmawiać.
    - Paweł, co się tobie stało, że robisz takie rzeczy? - spytał Józek.
    - Oni chcą mnie tu uwięzić, trują mnie, chcą zrobić ze mnie wariata. Teraz wezwaliście pogotowie, bo chcecie się mnie pozbyć? Ha! Wiedziałem!
    - Nikt ciebie nie truje ani nikt nie chce wyrządzić ci krzywdy, po prostu jesteś chory, musisz to leczyć inaczej będzie jeszcze gorzej. W szpitalu na pewno lepiej się tobą zaopiekują, nie będziesz czuł się tam źle.
    - Nie pojadę do żadnego szpitala, nie zamkniecie mnie.
    Rozmowa ta trwała może jeszcze 10 minut, chwilę po tym na miejsce przyjechało pogotowie. Tym razem nie ujrzeli oni dwóch ratowników medycznych, teraz przyjechał jeden ratownik wraz z lekarzem. Podczas, gdy bracia Klary rozmawiali z nimi, ich ojciec znów zamknął się w pokoju, znów głośno krzyczał przez okno o pomoc. Lekarz się zdenerwował, powiedział, że nie będzie się patyczkował. Wezwał policję. Chwilę po wezwaniu pod ich domem zjawił się radiowóz. Doktor powiedział funkcjonariuszom jak wygląda sytuacja, o tym, że chory psychicznie człowiek zamknął się w pokoju, nie chce wyjść, a nie ma możliwości dostania się do niego, do środka. Policjanci udali się na górę, lecz nim zdążyli cokolwiek zrobić, Paweł sam opuścił pomieszczenie, siedział już w kuchni, a nie w swojej sypialni, najwidoczniej pan Józek porozmawiał z nim przez drzwi, ponieważ w tym czasie nikogo poza nim nie chciał słuchać. Wszyscy byli coraz bardziej zdenerwowani oraz zmartwieni stanem mężczyzny. Lekarz zapomniał czegoś z karetki, więc razem z ratownikiem udali się na chwilę do swojego wozu. Funkcjonariusze również nie mieli już powodów, aby zostać, pojechali na dalszą służbę. W czasie, gdy wszyscy siedzieli w kuchni, Paweł pokazał swojemu synowi, że leki, które mu podawał z mamą są w jego kieszeniach, tak naprawdę ich nie brał. Widać było, że tabletki były już w buzi, ponieważ były już takie mętne, nie do końca rozpuszczone, jedna z nich leżała nawet pod krzesłem na ziemi w kuchni. Trudno było o to, aby ojciec Klary czuł się lepiej skoro nie brał odpowiednich lekarstw. Wiadomo, że choroba przez te parę dni pogłębiła się, było dużo gorzej. Lekarz wrócił z powrotem na górę, poprosił Pawła do ambulansu, by wykonać mu znowu jakieś badania, tym razem inne. Znów zniecierpliwieni bliscy czekali na jakiejkolwiek informacje na temat jego stanu, był to dla nich ogromny stres. Mijały sekundy, minuty, minęła nawet i godzina zanim lekarz i Paweł zjawili się znów w kuchni. Lekarz wydał diagnozę. Tata Klary potrzebuje leczenia psychiatrycznego, jest ono nieuniknione, stwierdzono alkoholowy zespół odstawienny. Sam mężczyzna załamał się, rodzina była lekko zdziwiona, lecz wiedziała, że tak to wszystko się potoczy, że trafi do tego szpitala, sam psychiatra w gabinecie mówił do mamy Klary, że według niego od razu powinien trafić do tego ośrodka. Wszyscy, którzy byli obecni w domu pożegnali się z Pawłem, łzy cisnęły im się do oczu, aczkolwiek byli pewni, że tam mu pomogą, wyleczą go lepiej niż oni w domu. 
    - Pa, tato, na pewno cię odwiedzimy, przywieziemy ci potrzebne rzeczy, nie przejmuj się, będzie lepiej. - oznajmił jeden z jego synów.
    - Paweł, tam ci pomogą, nie obawiaj się, gwarantuje ci, że tam szybko cię wyleczą. - pocieszał przyjaciel.
    Mężczyzna płakał, te wszystkie słowa bardzo go dotknęły, zależało mu na bliskich, nie chciał opuścić swojego domu, jednak musiał to zrobić. Przytulił wszystkich, powiedział parę słów od siebie, po czym udał się z lekarzem do karetki. Ambulans odjechał. Wszyscy zamarli. 
       Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju akcji, tego, że od nadużywania alkoholu, a następnie jego odstawieniu może wydarzyć się taka tragedia, cała rodzina zawsze mówiła Pawłowi, aby przestał pić, on jednak twierdził, że nie jest alkoholikiem, nie pije dużo. Należy pamiętać, że pijak zawsze twierdzi, że nie pije dużo, a w gruncie rzeczy jest zupełnie na odwrót. Dalszy ciąg tej historii będzie odbywał się w szpitalu psychiatrycznym, czy warto było uzależniać się od alkoholu? Co przyniosą wyniki badań w ośrodku? Na te pytania Paweł odpowie w kolejnej części tego opowiadania.
    © Copyright By Clueey
  5. Lubię to
    Tocti otrzymał reputację od ClueeyWywiad z Tocti   
    O kurczę nie spodziewałem się ze aż tyle tego będzie ?, ale fajnie wyszedł wywiad i trzymam kciuki za następne ?
  6. Lubię to
    Tocti przyznał reputację dla warniakWywiad z Tocti   
    supeer wywiad, oby więcej takich
  7. Lubię to
    Tocti otrzymał reputację od asassin432Wywiad z Tocti   
    O kurczę nie spodziewałem się ze aż tyle tego będzie ?, ale fajnie wyszedł wywiad i trzymam kciuki za następne ?
  8. Serduszko
    Tocti przyznał reputację dla ClueeyWywiad z Tocti   
    Witajcie! W dzisiejszym wywiadzie chciałabym przybliżyć Wam wizerunek chłopaka, którego staż na Multi-Headzie wynosi 6 lat. 
    Co skłoniło go do powrotu po tylu latach? Dowiedziecie się właśnie tutaj! Zapraszam do czytania!
    Clueey - redaktor
    Tocti - respondent

    Cześć! Bardzo mi miło, że zgodziłeś się udzielić mi wywiadu. Na dobry początek powiedz parę słów o sobie.
    Witam serdecznie. Mi również jest miło, że zaprosiłaś mnie do tego wywiadu. Hmm.. kilka słów o sobie to będzie ciężkie, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam na imię Jacek, pochodzę z wielkopolski, dokładniej z Kębłowa, mam 21 wiosen na karku. Jestem osobą, z którą można pogadać na wszystkie tematy. 
    Święta prawda, można z Tobą pogadać o wszystkim, nieraz się o tym przekonałam. Wspomniałeś, że masz 21 lat, pracujesz gdzieś czy może uczęszczasz na jakieś studia lub do liceum?
    Nie, nigdzie już nie uczęszczam. Skończyłem szkołę zawodową jako mechanik pojazdów samochodowych, a zaraz potem zacząłem pracę jako monter okuć i pakowacz w norweskiej firmie produkującej okna.
    Ooo, no nie powiem, całkiem ciekawie. Może powiedz Nam coś o swoim mieście, czy jest tam coś co warto zobaczyć?
    Miejscowość, w której pomieszkuję nie jest zbyt duża, mimo to warto obejrzeć dwa kościoły, które się tutaj znajdują, jeden z nich ma ponad 100 lat, jest z drewna, ładny zabytek.
    Będąc gdzieś w okolicy na pewno tam zajrzę! Chciałbyś przeprowadzić się kiedyś do innego miasta?
    Tak, myślę o tym już od dłuższego czasu. Po zakupie nowego auta planuję przeprowadzkę do Poznania.
    Poznań.. byłam tam raz w życiu, piękne miasto. Czym się interesujesz, Jacku?
    Interesuję się motoryzacją, muzyką i grami.
    To tak jak ja! W jaki sposób spędzasz czas wolny?
    Swój wolny czas głównie poświęcam na siłownię, gram też na komputerze - najczęściej w CS:GO i Grid 2. Lubię też pomagać w domu. Czasami odpalę też live na Twitchu.
    Czyli w sumie raz jesteś aktywny, a raz leniwy, haha. Pytanie trochę z innej beczki - gdzie widzisz siebie za 10/15 lat? Masz już jakieś przyszłościowe plany czy raczej wolisz póki co o tym nie myśleć? 
    Jakieś plany tam mniej więcej mam. Za 10/15 lat, a nawet i mniej widzę siebie u boku kochającej żony z czwórką dzieci, zarabiając dużo polskich złotych!
    Życzę powodzenia w realizacji tych planów! Jakiej muzyki słuchasz? Jeśli chcesz możesz też pokazać Nam swój ulubiony utwór.
    Wszystko co mi wpadnie w ucho, słucham głównie electro house, progressive house i trap. Mój ulubiony utwór to:
     
     
    Ja osobiście nie przepadam za taką muzyką. Odchodząc z lekka od życia realnego przejdźmy do wirtualnego, Twój staż na Multi-Headzie wynosi 6 lat, pochwal się jak właściwie tutaj trafiłeś?
    Na tą sieć trafiłem całkiem przypadkiem. Swego czasu grałem na jednym z Waszych serwerów 1.6 - bodajże COD 45k. Pomyślałem, że fajnie byłoby stworzyć swój własny serwer, no i stworzyłem - COD MOD 501LVL. Zarejestrowałem się na forum w 2013 roku, chciałem dołączyć do Was z serwerem, ale koniec końców nie pamiętam czy został on przyjęty.
    Trudno pamiętać skoro było to tyle lat temu. Poznałeś tu może kogoś z kim rozmawiasz po dziś dzień?
    Myślę, że raczej nie, wszystkie kontakty jakoś po czasie się urwały.
    Hmm, no ok. Może teraz po powrocie z kimś się zaprzyjaźnisz. Tym bardziej po takim wywiadzie. Powiedz w takim razie skąd pomysł na nick Tocti? 
    Pomysł na mój nick zrodził się z tego, że moja pierwsza ksywka artystyczna - DJ Wajsek - nie pasowała do mnie i tak pomyślałem o DJ Taito i piłkarzu Fernando Totti, właśnie z nazwiska Totti zamieniłem literkę ,,t" na ,,c", w taki sposób powstała moja druga aż do teraz używana ksywka, a zarazem nick w sieci.
    O, kurczę, bardzo fajnie. Planujesz może w przyszłości być kimś więcej na forum, np. adminem jakiegoś serwera?
    W sumie póki co o tym nie myślę, kiedyś starałem się o admina na wcześniej wspomnianym COD 45k, ale teraz nie wiem czy znalazłbym na to czas.
    Rozumiem. Teraz coś co bardzo mnie ciekawi - co skłoniło Cię do powrotu na sieć po tylu latach?
    Przeglądając z nudów zakładki w przeglądarce zauważyłem Waszą sieć, postanowiłem wejść i zobaczyć czy moje konto jeszcze w ogóle istnieje, no i w taki oto sposób wróciłem.  
    Czy Twoim zdaniem forum wygląda lepiej niż te parę lat temu?
    O rety, za bardzo nie pamiętam jak to kiedyś wyglądało, ale wydaje mi się, że jest lepiej, na pewno bardziej rozwinięte.
    To na pewno. Wracając znowu do Twojej osoby. Jakich ludzi cenisz sobie w swoim życiu, a jakich omijasz szerokim łukiem?
    Cenię sobie osoby szczere, prawdziwe, niosące pomoc, a unikam ludzi fałszywych, zakłamanych i egoistycznych, za przeproszeniem debili.
    Mam bardzo podobnie. Podejmując jakiekolwiek decyzje kierujesz się sercem czy raczej rozsądkiem? Przy okazji powiedz co lub kto odgrywa najważniejszą rolę w Twoim życiu?
    Zależy to od sytuacji. Aktualnie najważniejszą rolę odgrywa rodzina.
    Racja. Posiadasz jakieś motto życiowe, którym chciałbyś się z Nami podzielić?
    Tak, posiadam, mianowicie: gdy się urodziłem szatan powiedział ,,o kur*a konkurencja".
    Hahaha, to ładnie. Nasz wywiad właśnie dobiegł końca, chciałbyś kogoś pozdrowić? 
    Dziękuję bardzo jeszcze raz za wywiad, było bardzo miło i przyjemnie. Chciałbym pozdrowić Ciebie oraz wszystkich użytkowników tej sieci.
    Dzięki za pozdrowienia i za poświęcony czas, trzymaj się!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...